Patrzeć już na te kryształy nie mogę, ale wciąż po nie sięgam. To zapewne uzależnienie, podobnie jak mój koralikowy nałóg, z którego nie mogę się skutecznie wyleczyć...przychodzą takie chwile, że mam serdecznie dość koralików i dopadają mnie chwile zwątpienia we własne siły, a każda rozpoczęta robótka ląduje w koncie. Tak dzieje się ostatnimi czasy. Przechodzę totalny schyłek sił twórczych....nie to, że do głowy nie przychodzą mi myśli, a może by tak...wszystko i tak kończy się na fotelu...:D.
Czy ktoś wie jak przywołać wenę?
Zanim nastąpiły te jakże przetrażające dla mego talentu chwile :D...wydłubałam takie oto kolczyki:
Kolczyki powstały z trzech wielkości kryształów: 10, 12 i 14mm oraz z koralików Toho 11/o w kolorze s-l frosted dark aquamarine, pf galvanized aluminium oraz 15/0 pf galvanized aluminium i s-l aquamarine.
Powstała druga wersja kolorystyczna w srebrze. I jak pewnie się domyślacie, użyłam do ich stworzenia koralików w kolorze aluminium.
Całość zawieszona została na antyalergicznych biglach.
Kolczyki wyglądają w uszach bardzo okazale.
w słońcu muszą błyszczeć jak szalone :) i kolorki tych pierwszych - cudne!
OdpowiedzUsuńKolczyki są boskie! Właśnie przyszedł mi do głowy pomysł zrobienia takich dłuższych kolczyków z rivoli i widzę, że to dobry pomysł. Twoje prezentują się świetnie :) Na brak weny niestety nie mam lekarstwa, sama jakoś ostatnio nie mogę nic dokończyć :( Mam nadzieję, że to stan przejściowy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wielu owocnych pomysłów :o)
Piękne kolczyki, obie pary.
OdpowiedzUsuńCudne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kolor niebieski ale te w kolorach srebra są powalające ;-)
OdpowiedzUsuń